- Ja ciebie też-
pocałowałam go. A potem on mnie...
* * *
Wczesnym rankiem wyjechaliśmy z Rivendell. Po kilku dniach zatrzymaliśmy
się niedaleko Bramy Czerwonego Rogu. Przebyliśmy ją bez przeszkód następnego
dnia. Odetchnęłam z ulgą, kiedy w oddali zobaczyłam Lórien. Konie puściły się
galopem i późnym wieczorem wpadliśmy pomiędzy pierwsze drzewa. Powietrze
pachniało słodko mimo, że była jesień. Podczas mojego pobytu w Rivendell
wszędzie było jeszcze zielono. Był to koniec lata. A przez tydzień mojej
podróży lato przeszło w jesień.
Następnego dnia dojechaliśmy do Caras Galadhon. Zostawiłam konia w
stajni i pobiegłam do sali tronowej. Przed drzwiami stał Haldir.
- Witaj Celebriano. Jak minęła
podróż?- spytał, ale wiedziałam, że słyszał o moim małym wypadku w drodze do Rivendell.
- Dziękuję, dobrze. Czy moi
rodzice są w środku? Muszę z nimi porozmawiać.
- W tej chwili rozmawiają z
czarodziejem.
- Którym?
Zaczęłam się już zastanawiać,
kiedy Saruman zdążył tu przyjechać. Jego obecność w ostatnim czasie wręcz mnie
prześladowała.
- Mithrandirem.
Odetchnęłam z ulgą.
- Mogę tam wejść?
- Nie wiem. Są tam już od
godziny.
- Zaryzykuję.
Otwarłam drzwi i weszłam. Stali
przy oknie. Wiedziałam na co patrzą. Okno wychodziło na Dol Guldur. Nie
zauważyli mnie. Stałam tam przez chwilę i zastanawiałam się, co robić. Nagle
mama odwróciła się i wreszcie mnie zauważyła. Szybkim krokiem podeszła do mnie
rozkładając ramiona. Przytuliła mnie mocno."Martwiłam się o ciebie. Następnym
razem dostaniesz większą eskortę."
- To będzie następny raz? Myślałam,
że więcej nie wypuścisz mnie z Lórien.
* * *
- I tak po prostu potoczył się do Morza? Coś mi tu nie pasuje.
Ojciec niespokojnie przechadzał
się pomiędzy drzewami. Rodzice i Gandalf chyba nie bardzo chcieli wierzyć w to
,co powiedział Saruman.
- To jedyne, co wiemy-odparł
czarodziej.
Nie słuchałam dalej. Pożegnałam
się i poszłam spać.
Jesień w Lórien to piękna pora roku, ale monotonna dla kogoś kto tu
mieszka od bardzo dawna. Często spacerowałam, a czasem towarzyszył mi Ildir lub
jego brat.I tak upływała mi jesień, zbliżała się zima.
Tamtego dnia obudził mnie tętent kopyt. Wyjrzałam przez okno. Drogą
pędził liczny orszak. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że sztandar wieziony
na czele należał do Rivendell. Ubrałam się i uczesałam szybciej niż zwykle,
wybiegłam z pokoju i wpadłam w Nildira.
- Dzień dobry, przejdziemy się?
- Dzień dobry. Przykro mi, ale
nie tym razem
- To przez gości z Imaladris?
- Zgadłeś. A teraz muszę iść-
chciałam go wyminąć, ale zastąpił mi drogę.-Naprawdę się spieszę.
- Nie idź tam.
- A niby dlaczego?
Nie odpowiedział. Podszedł do
mnie, a ja się cofnęłam. I to się powtarzało, póki nie poczułam za plecami
ściany. Jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko.
- Nie rób tego- poprosiłam cicho.
Przez chwilę wydawało mi się, że posłucha, ale nic z tego. Już się zbierałam do
tego, aby zacząć krzyczeć, ale nagle usłyszeliśmy kroki. Nildir momentalnie ode
mnie odskoczył. Zza zakrętu wyszedł elf.
- Rodzice proszą cię do głównej sali,
pani,
- Dziękuję.
jak najszybciej ruszyłam w stronę
sali, a na plecach czułam jego spojrzenie. Wiedziałam, ze Nildir czuł zawód i
było mi przykro, że tak to się skończyło. Chciałam mieć w nim przyjaciela, a on
to źle zrozumiał...
* * *
Kidy dotarłam do głównej sali, ze zdziwieniem spostrzegłam, że nikogo
tam nie ma. Prawie nikogo. W kącie, trochę w cieniu stała jedna osoba. Serce mi
przyspieszyło, kiedy z cienia wyszedł Elrond. Bez chwili namysły przebiegłam
dzielącą nas przestrzeń i wpadłam w jego
ramiona. Nie wiem jak długo tak staliśmy, w każdym razie ja nie miałam dość.
- Co tu robisz?
-Stęskniłem się.
- Jest coś jeszcze, prawda?
- Tak. Żyję w Śródziemiu już
wiele lat,ale dopiero teraz zaczynam czuć się samotny...
Serce znowu mi przyspieszyło.
Teraz biło jak oszalałe. Bałam się, że zaraz stracę przytomność. Elrond
zauważył, ze ledwo się trzymam na nogach, więc stanął tak, abym mogła się
oniego oprzeć. Nie kontynuował już przerwanego wątku. Zamiast tego szepnął mi
do ucha:
- Wiesz, że cię kocham
Celebriano, prawda? Proszę cię ,abyś została moją zoną i panią na Imladris. Co
mi odpowiesz?
- Tak..- nie zdążyłam powiedzieć
nic więcej, bo mnie pocałował.
___________________________
I znowu ckliwe, ale ponownie jest
to zło konieczne. Bez tego nie da rady:*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz