Kiedy wszyscy
bawili się już w najlepsze, zjawił się Gandalf.
- Elrondzie, Celebriano, mam nadzieję, że wybaczycie mi
spóźnienie. Z całego serca życzę wam wszystkiego ,co najlepsze. Nie
zaskoczyliście mnie. To było wam pisane od dnia, w którym się poznaliście. Z
kolei Saruman był niezwykle zdziwiony. Przesyła wam przeze mnie życzenia.
- Dziękujemy- odparł Elrond.
Następnie Mithrandir
poszedł przywitać się z moimi rodzicami.
- Ten jeden raz Saruman był dla mnie na prawdę miły. Nie
pojawił się.
Elrond uśmiechnął się do mnie. On chyba też cieszył się z
tego. Nagle usłyszeliśmy straszny huk, a niebo zaczęło mienić się wszystkimi
kolorami tęczy. No tak, Mithrandir. Zapatrzyłam się w niebo. A potem wzeszło
Słońce. Nadszedł czas pożegnania z Lórien.
* * *
Rzadko opuszczałam
Lothlórien, ale kiedy już to robiłam, zawsze wiedziałam, że wrócę. Tym razem
było inaczej. Wyjeżdżałam na zawsze. Ale co najdziwniejsze, czułam się z tym
dobrze. Dotknęłam naszyjnika, który dostałam od matki. Był to Evenstar.
Jechaliśmy już od
kilku dni. Tego wieczoru mieliśmy dotrzeć do Imladris. Zdając się na instynkt
mojego konia, zapatrzyłam się w niebo. Najjaśniej świecił Earendil. Nagle
zaświecił jaśniej. Wyglądało to tak, jakby patrzył na syna i cieszył się jego
szczęściem*.
- Patrzy na nas- Elrond doszedł do tego samego wniosku, co
ja.
Potem znowu milczeliśmy, wpatrzeni w niebo. Nagle zza
zakrętu wyłoniła się dolina. Mój nowy dom. Imladris.
* * *
Obudziłam się o
świcie. Zaalarmował mnie fakt, że nie śpię nad ziemią, ale niemalże na jej
poziomie. I nagle przypomniałam sobie, gdzie jestem. Zalała mnie fala przyjemnego
ciepła. Obróciłam się na drugi bok, ale zastałam puste miejsce. Czyżby poniosła
mnie fantazja i to, co wydarzyło się przez ostatnie pół roku było tylko snem?
Westchnęłam ciężko i zaczęłam się przebierać. Dopiero po chwili obudziłam się
na dobre i zorientowałam się, że podczas mojego ostatniego pobytu w Rivendell
leżałam w innym pokoju. Oprócz tego na kolanie miałam tylko maleńką bliznę
zamiast dość dużej rany. Z pokoju były dwa wyjścia: jedno prowadziło na
korytarz, a drugie na wielki taras. Postanowiłam zaczerpnąć świeżego powietrza,
więc wybrałam drugie wyjście.
Na zewnątrz panował
przyjemny chłód. Trawa była pokryta rosą, która błyszczała w promieniach
wschodzącego słońca.
Nagle ktoś stanął
za mną. Serce zabiło mi szybciej. Nie byłam gotowa na spotkanie z którymś z
domowników. Mimo obaw odwróciłam się. Odetchnęłam z ulgą. Za to Elrond był
wyraźnie rozbawiony.
- Co cię tak bawi?
- Nie wiedziałem, że tak łatwo cię przestraszyć.
- Bo nie jest. Ja po
prostu denerwuję się pierwszym spotkaniem z twoimi domownikami. Ty jesteś u
siebie w domu, a ja...
-Ty też jesteś w domu- przerwał mi.- Nie zapominaj o tym.
- Nie zapomnę
- Mam nadzieję- powiedział i pocałował mnie. Może to
pierwsze spotkanie nie będzie takie złe? Przecież przy nim nie mam się czego
bać.
Eärendil urodził się w roku 504 Pierwszej Ery w Gondolinie. Jako dziecko osiadł w Arvenien– ośrodku morskim, gdzie Cirdan zaszczepił mu szczególną miłość do morza. Później Eärendil stał się władcą Arvenien.
Na swym okręcie Vingilot przemierzał wody Belegaeru w poszukiwaniu Amanu. Za każdym jednak razem błądził na obszarach Mórz Cienia Gdy Arvenien zostało splądrowane i zniszczone przez synów Feanora, Eärendil odbywał właśnie jeden ze swoich rejsów. Legenda mówi, iż Elwinga, zamieniając się w ptaka, odnalazła małżonka i dała mu jeden z Silmarili. Ten właśnie klejnot miał otworzyć Eärendilowi drogę do Amanu.
Tam prosił Valarów, aby pozwolili mu odpłynąć z powrotem do Śródziemia, jednak nie było to możliwe. Zamiast tego Eärendil wraz ze swym statkiem został przeniesiony na niebo, gdzie blask Silmarila sprawiał, że był widzialny jako jedna z najjaśniejszych gwiazd.
__________________________________________________
No i jest! Trochę mi zeszło, ale jest.
Wesołych Świąt, zdrowia, szczęścia i pomyślności w Nowym
Roku :* :* :* :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz