Gdyby ktoś spytał mnie, o czym rozmawiano podczas Rady, nie
byłabym w stanie odpowiedzieć. Całą moją uwagę pochłonęła osoba jednej, jedynej
osoby w sali. Saruman zdawał się to zauważać bo zapytał:
- A co o naszej sprawie sądzi pani Celebriana?
-Ja...No cóż...
-Tak? Słuchamy...
-Sarumanie, dajże spokój. Celebriana ma ciekawsze sprawy niż
słuchanie twego zrzędzenia.
Gandalf mrugnął do mnie porozumiewawczo, a Sruman popatrzył
gniewnie. Popatrzyłam na rodziców. Mama uśmiechała się lekko, po czym poznałam
,że ledwo zachowuje kamienną twarz. Podobnie było z tatą. Tym razem nieuwaga
uszła mi na sucho.
* * *
Po skończeniu obrad podziękowałam Mithrandirowi.
-Nie masz za co dziękować. Myślę jednak że to nie styl
mówienia Sarumana sprawił, że nie słuchałaś.
Zarumieniłam się i spuściłam wzrok. Stanowczo za często mi
się to ostatnio zdarza.
-Jeszcze raz dziękuję. Ale muszę już iść. Do zobaczenia!
Za godzinę miała odbyć się kolacja. Stwierdziłam, że muszę
ochłonąć po wydarzeniach mających miejsce podczas zebrania Rady. Spacerowałam
samotnie, nie myśląc o niczym poważnym. Jednak, kiedy ktoś stanął za mną,
podskoczyłam jak oparzona. Odwróciłam się gwałtownie i stanęłam i stanęłam
twarzą w twarz z Elrondem.
-Dobry wieczór ,pani.
-Dobry wieczór. Zapragnąłeś panie obejrzeć Lórien?
-Na to przyjdzie czas kiedy indziej. Chciałem się tylko
przejść przed kolacją.
-Rozumiem.
Szliśmy dalej w milczeniu, patrząc w gwiazdy.
-Chyba powinniśmy już wracać-zauważył.
-Chyba tak...
-Zawsze jesteś pani taka małomówna?
-Nie, wręcz przeciwnie. Teraz jednak nie mogę znaleźć
odpowiedniego tematu.
-Lórien to piękny kraj.
-Tu się zgodzę. Nie widziałam jednak Rivendell, więc nie
mogę się zrewanżować podobnym stwierdzeniem.
-Liczę, że kiedyś je zobaczysz-powiedział ciepło, rezygnując
ze sztywnego "pani".
-Ja też-odpowiedziałam uśmiechając się.
Na kolacji nie zwracałam specjalnej uwagi na to, co jem, czy
piję. Zjadłam jak najszybciej się dało i poszłam spać.
________________________________
Oto rozdział drugi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz